Dochodziła północ. Siedziałem w salonie spędzając ostatnią noc w moim ukochanym domu. Trudna sytuacja majątkowa zmusiła mnie do sprzedaży, żeby w ogóle mieć co jeść. Podręcznikowa historia: wziąłem kredyt i nie mam za co go spłacić. Siedziałem w fotelu i zastanowiłem się gdzie dalej będę mieszkał. W tym samym momencie usłyszałem dzwonek do drzwi.
Otworzyłem. W strugach deszczu, stał nieznajomy mi mężczyzna ubrany w długi czarny płaszcz.
- Przepraszam, to chyba pomyłka - odezwałem się.
- Nie sądzę. Pan Albert Smith? - zapytał.
- Tak - odezwałem się zaskoczony - Ale...
- Proszę pana. Mam tu pudełko z jednym jedynym przyciskiem. Jeśli go pan naciśnie, zapłacę panu dziesięć tysięcy dolarów. - przerwał mi i zamachał przed oczami plikiem banknotów.
Oczy mi się zaświeciły. Już chciałem wziąć pudełko, wcześniej jednak zapytałem:
- Zaraz, zaraz. Co się stanie po naciśnięciu przycisku?
- Kiedy pan to zrobi, gdzieś daleko umrze człowiek którego nawet pan nie zna.
Po tych słowach wręczył mi pudełko i odszedł.
Przez całą noc nie mogłem spać. Nie mogłem przestać patrzeć na pudełko, chodzić wokół niego. Czułem spływające mi po czole kropelki potu.
Wreszcie przypominając sobie o swojej opłakanej sytuacji chwyciłem za pudełko i nacisnąłem guzik. Nic się nie stało. Jest cicho.
Ogromnie rozczarowany oklapłem na fotel, wyczerpany emocjami.
Nagle usłyszałem pukanie do drzwi. Zerwałem się aby otworzyć. W drzwiach stał ten sam mężczyzna. Bez słowa wręczył mi pieniądze i zabrał pudełko. Kiedy chciał odejść, chwyciłem go za ramię i zapytałem:
- Co chce pan zrobić z tym pudełkiem?
Odwrócił się i spojrzał mi w oczy.
- Teraz wezmę pudełko i dam je komuś innemu. Komuś daleko stąd, kto nawet cię nie zna.
Hmm. nie wiem czy to się zalicza jako opowiadanie, ale wstawiam.